Informacje o Szkice spod Monte Cassino Wańkowicz AUTOGRAF - 12228377999 w archiwum Allegro. Data zakończenia 2022-12-18 - cena 149,99 zł Uroczystość odbyła się z okazji 77. rocznicy zdobycia wzgórza i opactwa Benedyktynów przez żołnierzy 2. Korpusu Polskiego dowodzonego przez generała Władysława Andersa przy warszawskim Pomniku Bitwy o Monte Cassino. Wzięli w niej udział przedstawiciele władz państwa oraz państw, których żołnierze walczyli w 1944 r. z Niemcami o wzgórze. Za walki o Monte Cassino dostał kolejny w swym dorobku Virtuti Militari. Po wojnie został… robotnikiem w fabryce włókienniczej w Bradford. Na początku lat 50. trafił do Chicago, gdzie do końca życia był hutnikiem. Oczywiście to i tak o niebo lepszy los niż to, co spotkało polskich żołnierzy w komunistycznej Polsce. Korpusu Polskiego spod Monte Cassino oraz lekki samochód zwiadowczy „Otter” w barwach 12. pułku ułanów podolskich, który pułkownik dokładnie oglądał, przypominając sobie czasy bitwy. Płk Romuald Lipiński Temat: Reportaż z wojennych okopów ( M. Waokowicz „ Szkice spod Monte Cassino’’). 1. Przeczytaj informacje z podręcznika na temat bitwy o Monte Cassino (podr. str. 88). 2. Przeczytaj fragment „Szkiców spod Monte Cassino”. 3. Wypisz elementy świata przedstawionego: Bohaterowie: Wydarzenia: Miejsce: Czas: 4. Vay Tiền Trả Góp 24 Tháng. Katalog Tomasz Dyrdek, 2010-11-22KatowiceHistoria, ReferatyBitwa o Monte Cassino. Relacja dowódcy 2 Korpusu Polskiego i reportera wojskowego. Ten znakomity czyn przejdzie, jestem tego pewien, do historii jako potężne dzieło oręża polskiego. Tak o bitwie o Monte Cassino wyraził się dowódca brytyjskiej 8. Armii gen. Oliver Leese, w swym liście z 27 maja 1944 roku, zaadresowanym do gen. Władysława Andersa. Istotnie, były to słowa prorocze. Dziś każdy wie, jak wielkim dokonaniem było zdobycie klasztoru leżącego na szczycie wzgórza. I jak bardzo znaczącym dla losów II Wojny Światowej. Monte Cassino było punktem strategicznym, bramą do Rzymu. Sztab niemiecki zdawał sobie sprawę, że alianci postanowią uderzyć, dlatego w 1943 roku rozpoczęto budowę tzw. „Linii Gustawa”, która miała powstrzymać ofensywę. Zadanie to spoczęło na barkach feldmarszałka Alberta Kesselringa, dowódcy Grupy Armii „C” broniącej Włoch. Wojska sprzymierzonych stanęły przed bardzo trudnym zadaniem, gdyż masyw Monte Cassino stanowił nie lada wyzwanie z uwagi na niekorzystne ukształtowanie terenu oraz niezwykle mocno obsadzone stanowiska obronne nieprzyjaciela. Do walki wkroczyły: amerykańska 5. Armia gen. Marka Clarka, wspomniana 8. Armia brytyjska, Francuski Korpus Ekspedycyjny dowodzony przez gen. Alphonse’a Juina. Aliantom jednak nie powiodło się. Niemcy zorganizowali skuteczną obronę, zadając przeciwnikowi ciężkie straty. Warto nadmienić, że głównodowodzący wojsk, gen. Harold Alexander, trzykrotnie wydawał rozkaz do natarcia. Zakończyło się to trzykrotną klęską. Sytuacja nie przedstawiała się najkorzystniej. Niemcy zajmowali kluczowe pozycje, a alianci głowili się nad sposobem zdobycia wzgórza. 24 marca gen. Leese zaproponował gen. Andersowi, udział w ofensywie. 2 Korpus miał zastąpić na froncie uszczuplony Nowozelandzki II Korpus, a jego zadaniem miało być zdobycie Monte Cassino. Anders po zaledwie dziesięciominutowym namyśle zgodził się. Decyzja ta, przesądziła o udziale polskich żołnierzy w operacji „Diadem” zaplanowanej na 11 maja 1944 roku. Tak przedstawia się geneza bitwy. W swej pracy nie zamierzam jednak opisywać działań zbrojnych, czy też dokonywać prezentacji odtwórczej tej bitwy. Tematem, jaki wybrałem jest relacja naocznych świadków tej batalii. Mianowicie wspomnianego na samym początku gen. Władysława Andersa oraz Melchiora Wańkowicza, korespondenta wojennego. Moim celem jest skonfrontowanie opisów bitwy z dwóch źródeł. Jednym są wspomnienia Andersa a drugim Bitwa o Monte Cassino. Przyznam szczerze, że temat początkowo wydający się niezbyt trudny, wprawił mnie później w zakłopotanie. Relacja Andersa nie jest obszerna; zaledwie kilka stron. Zaś trzytomowe dzieło Wańkowicza jest, posługując się porównaniem z dziedziny wojskowości, „armatą potężnego kalibru”. Studiowanie obu przekazów stanowiło dość mozolną pracę, z uwagi na dysproporcje informacyjne. Andersa ogólnikowo przedstawia wydarzenia z maja 1944 roku, choć dziwić mu się nie można, gdyż Bez ostatniego rozdziału są wspomnieniami, jak wskazuje podtytuł, z lat 1939 – 1946. Wańkowicz z kolei skupia się na samej bitwie. W swym zamyśle postanowiłem wybrać pewne zbliżone opisy i dokonać ich porównania, wskazać na podobieństwa i różnice. Uznałem, że struktura porównań będzie dwojaka. Pewne zapiski Andersa, są bardzo zwięzłe, ograniczają się do kilku zdań, w przeciwieństwie do drugiego autora, który na ten sam temat pisze zdecydowanie więcej. W tej sytuacji wyjdę od opisu ogólnego, uzupełnionego szczegółowymi przykładami. Z drugiej strony, niektóre opisy Andersa są porównywalne z tymi u Wańkowicza, pod względem objętości i zbieżności tekstu, aczkolwiek mają pewne odmienności. Owe różnice postaram się nakreślić tworząc obraz całości danego problemu poprzez połączenie obu opisów. Z uwagi na charakterystyczny styl pisarski każdego autora, nie będzie trudnością jego właściwa identyfikacja. Chciałbym dodać, iż bardzo pomocne były Szkice spod Monte Cassino. Są one streszczeniem monumentalnego dzieła, i tym samym zawierają kwintesencję tematu, co pozwoliło troszkę przyspieszyć tworzenie mej pracy. Jako pierwsze, chciałbym poddać analizie, przygotowania do bitwy. Przed uderzeniem, gen. Andersa mocno zaangażował się w fazę planowania. Długie godziny upływały mu na studiowaniu map, fotografii lotniczych oraz na rozmowach z gen. Freybergiem, dowódcą wojsk nowozelandzkich, który przewodził poprzedniemu natarciu. Informacji o przeciwniku zdobył najwyraźniej wiele, co zaowocowało opisem umocnień, z charakterystyczną dla wybitnego wojskowego, terminologią i fachowością: Podstawą obrony był doskonały system ogni wszystkich broni stromo- i płaskotorowych, wzajemnie się uzupełniających i flankujących, o niesłychanej giętkości, pozwalających na wielkie koncentracje ognia w dowolnym punkcie. Arsenał niemiecki stanowiło 230 dział, 150 ciężkich dział w Atinie, 40 „neberwelferów”, no a poza tym zatrzęsienie moździerzy i broni lekkiej. Żołnierze rozpoczęli gromadzenie amunicji, żywności, wody i wszelkiego sprzętu, transportowanego w dość skomplikowany sposób. Wpierw na ciężarówkach, następnie lekkimi pojazdami mechanicznymi, dalej na mułach, zaś na najtrudniejszych odcinkach trasy przenosili je sami żołnierze. Dlaczego tak? Z odpowiedzią przychodzi relacja Wańkowicza. Z wąwozu Interno, ciężarówkami wieziono sprzęt do Covendish Road, zwanej Drogą Saperów Polskich. Nazwa wzięła się od tego, iż Polacy przez kilka tygodni pracowali nad jej poszerzeniem o kilka centymetrów, pomimo ostrej nawały artyleryjskiej. Jednakże droga ta była za wąska dla ciężarówek. Toteż przeładowywano zapasy na łaziki, zwane „bantanami” lub po prostu „jeepami”. Ich praktyczność podkreślano, żartując: Mówi się, że obecną wojnę wygrają cztery wynalazki: most Baileya, transfuzja krwi, radiolokacja i… łazik. Ale i łazik nie wszędzie mógł dotrzeć, w przeciwieństwie do muła. Zwierzę to jest niepłochliwe i wytrzymałe. Niektórzy uważali, że jest głuche, bo nie reaguje na odgłos wybuchu. Przeprowadzono w Iranie nawet specjalne doświadczenia polegające na rzucaniu petard pod nogi biednego stworzenia i badania jego reakcji lękowych na huk. Transport odbywa się w błyskawicznym tempie, głównie w nocy przy dodatkowym zadymieniu. A schemat takiego przejazdu jest następujący: Żandarm u wylotu daje znak – w mleko lecą ”Diabły” ze swoimi przyczepkami. Niemcy słyszą tylko jednostajny huk motorów, strzelają po omacku, a kiedy zbyt dokładnie zbombardują przystrzeloną krzyżówkę, z oratorium słychać soczyste „k… mać!”. Ale to nie jedyne obowiązki, jakie wypełnić musieli żołnierze. Do zadań saperów należało dostosowanie dróg do łatwego przejazdu pojazdów, oraz montowanie stanowisk artylerii, wykrywanie min, posiłkując się jedynie bagnetem i kije, bo wykrywacz nie reagował na polach usianych odłamkami. Oddziały łączności zajmowały się budową sieci połączeń oraz zakopywaniem kabli, co miało uchronić je przed zerwaniem spowodowanym uderzeniem pocisku. Łącznie przeciągnie 1790 mil kabli połączonych z 2300 aparatami. Co do maskowania kabli, żołnierze Dywizji Karpackiej mieli ogrom pracy, gdyż ich poprzednicy nie zakopali ani jednej linii. Przez dziesięć nocy posuwali się na kolanach maskując kable na polach najeżonych minami. Tak oto wyglądały przygotowania do wielkiej bitwy. Porównując sposób opisania tamtych wydarzeń, relacja Andersa jest jakbym planem. Punkt za punktem wymienia kolejne przedsięwzięcia swych żołnierzy. Uzupełnieniem, a raczej rozwinięciem są fakty i anegdotki przytoczone przez Wańkowicza, co powoduje, że obraz nie jest, kolokwialnie mówiąc, „drętwy”. Kolejną sprawą, do jakiej chciałbym się odwołać, jest chwila rozpoczęcia uderzenia. Pozwolę sobie przytoczyć relację obydwu autorów, aby ukazać zasadnicze różnice. W pierwszej kolejności spójrzmy na zapiski Andersa: Był spokojny wieczór 11 maja. O 2300 artyleria otworzyła ogień i na całym froncie 8. i 5. Armii rozpoczęła się ofensywa. Bez wątpienia opis ten do wybitnie dokładnych i szczegółowych nie należy. Sporządzony został, powiedziałbym dość „chłodno”. Brak w nim jakichkolwiek emocji; zwyczajne stwierdzenie zaistniałego faktu. Przypomina mi troszkę sprawozdanie komentatora sportowego z zawodów lekkoatletycznych. Zawodnicy stoją na linii, huk pistoletu dający sygnał do startu i komentarz redaktora: „Ruszyli!”. Krótko, zwięźle i na temat mówiąc ironicznie. Jakże odmiennym jest obraz przedstawiony przez Wańkowicza. Jest żywiołowy, zawiera dużo porównań i przenośni, co dodatkowo nadaje dynamizmu opisowi. Widać w nim nastrój i emocje, jakie towarzyszyły żołnierzom – ogromne zdziwienie wywołane siłą ataku. Reporter znajdujący się w okopach tak opisuje artyleryjskie kanonady: W promieniu naszej obserwacji słuchowej gra tysiąc kilkaset dział. Nieznane prawa akustyczne przenoszą huki gdzieś aż spod gór Arunzi, tłumią zupełnie odgłosy najbliższych bateryj, stojących tuż za załomem terenu, tak, że rozróżniamy je tylko po bezdźwięcznych blaskach. Jeśli są chochliki dźwięku, to dziwne korowody wyprawiają po tej zatłumionej górami obszernej dolinie, rwą pasma dźwięku, wskrzeszają je na nowo, konserwują dźwięk powstały długo, aż jego goniec – światło, dawno przebije czarny jedwab zasłony i zniknie. (…) w górach – powstają jakieś hurgotania, szurgota, przesuwania mebli, przeprowadzki, przelewanie się dźwięków, nadto wezbranych jak woda z kotliny w kotlinę, posuw dźwiękowy wąwozami i drobny werbel w niebie i głuchy szmer na ziemi i „staccata” dział ciężkich, przedzierających się jak dostojnicy przez plebs pohukiwań moździerzowych. Walki na Monte Cassino były bardzo ciężkie i krwawe. Obie armie niezmordowanie walczyły. Na polskich żołnierzy bezustannie spadały pociski artyleryjskie i broni małokalibrowej, Tu i ówdzie toczący się granat odbierał życie naszym bohaterom. Straty naszej armii były ogromne, co chwilę jedna polska dusza wzlatywała ku niebu. Relacja Andersa ukazuje ówczesną straszną rzeczywistość w odniesieniu do całości wojska: Nawet żołnierze tej samej drużyny w pochodzie lub próbie pochodu naprzód, padając w ogniu i zrywając się znowu po wybuchach bliskich lub pośród nich, tracą łączność, z biedą się odnajdują, nie doliczają swego stanu. Od samego początku padają zabici lub ranni, dowódcy baonów, kompanii plutonów, a dowództwo obejmują kolejno zastępcy i zastępcy zastępców. Jako przykładem wspierającym posłużę się opisem natarcia 13-ego batalionu nacierającego na wzgórze Widmo: Kompania kpt Kolatora idzie daleko w przód, niszczy bunkry, im więcej wchodzi w teren, tym bardziej ogień się zagęszcza. Sam Kolator, dwukrotnie ranny, zostaje ciężko ranny po raz trzeci, kiedy rzuca granatem w schron. Jego zastępca, por. Pietrzak, pada ranny. Komendę obejmuje por. Majewicz, ginie atakując bunkier miotaczem płomieni. Sierżant Wójt podaje komendę, żeby wiedzieli, że jest, kto dowodzi, że atak – trwa. Zarówno Anders jak i Wańkowicz zastosowali podobny sposób opisana tragedii. Mianowicie Andersa poszczególne części zdania oddziela przecinkami. Kropka w tekście jest chwilą pauzy, możliwością wzięcia oddechu. Pod Monte Cassino nie było chwil wytchnienia. Dowódcą zostaje zastępca, zastępcą – zastępca zastępcy. Wańkowicz tworzy krótkie zdania, którymi zasypuje czytelnika, niczym szybkostrzelny karabin bijący w żołnierzy. Można rzec, że obaj „strzelają” nazwiskami i stopniami. Nie jest to oczywiście niedocenianie wysiłku żołnierzy. W żadnym wypadku. Jak napisałem, jest to zabieg stylistyczny, mający na celu ukazać gwałtowność wydarzeń. Andersa zdaje sobie sprawę, że wysiłek podjęty przez jego wojsko jest wysiłkiem jednostkowym. Każdy żołnierz swą walką przyczynia się do zwycięstwa: Na tę jednak nieuchwytną całość ogólną składa się mnogość przeżyć oddziałów, pododdziałów, ba – nawet ludzi, już po prostu nie jednostek wojskowych, lecz ludzkich. (…) I z nich wyłania się dopiero epopeja całości. Ten pochód na wzgórze 593, na Gardziel i na Widmo, to jedno pasmo woli, męstwa, wysiłku i ofiary, którym razem dano miano bohaterstwa. Widać tu doniosłość i patetyczność. Jest to hołd dla tych żyjących i poległych. Nie jest przesadą podanie tych wartościowych słów jak wola, męstwo, wysiłek i ofiara. To polska krew znaczyła drogę do zwycięstwa. W czasie walk o wzgórze 593 pluton ppor Romańskiego już po raz piąty odparł natarcie nieprzyjaciela. Straty wyniosły siedmiu rannych i jeden zabity. Pozostało mu zaledwie siedemnastu żołnierzy, ale z brygady przychodzi rozkaz: Trwać! Żołnierze wiec bronią się dalej. Odbili szóste uderzenie, lecz pozostało ich tylko dwunastu. Nagle z 593 sypie się na nich grad granatów. (…) żołnierze Romanowskiego wycofują się wlokąc rannych, których na ich rękach dobijają pociski. (…) jest ich pięciu i niosą dwu rannych. Niesamowite jak wielkiego ducha bojowego mieli Polacy w sercach. W czasie bitwy miało miejsce wydarzenie, świadczące o niespotykanej ofiarności: Strzelec Bułat, któremu mina urwała nogę, wstaje, woła: „Koledzy, przeze mnie, oczyszczę wam drogę” i pada wzdłuż całym ciałem na ścieżkę, detonując pod sobą dalsze miny. Korzystając z jego ofiary inni przeskakują dalej. Zdarzały się jednak przypadki utraty wiary w zwycięstwo. Podczas ataku na S. Angelo, tzw. Górę Anioła Śmierci, żołnierzy dopadła histeria. Tu i tam rozlega się spazmatyczny szloch. Jeden z żołnierzy, obojętny na wszystko, podnosi się i siada na wystającej skale jakby to była ławeczka w parku. Jedno pyknięcie – zabija go strzelec wyborowy. Ten obraz Wańkowicza wywołał u mnie mieszane uczucia. Ludzka rozpacz przeradzająca się w zwątpienie, została ”pyknięta” i się skończyła, wraz z życiem nieszczęśnika. Żołnierz powinien być twardy, ale nie jest on maszyną. Ten odosobniony jednak przypadek nie dotyczył całości. Wizerunek żołnierzy, przedstawiony przez Wańkowicza, nie jest do końca taki szary. Muszę tu przyznać, że tylko Polacy potrafią odnaleźć szczęście w nieszczęściu, i zachować pogodę ducha. Zabawne zdarzenie miało miejsce podczas ataku na S. Angelo. Oddział majora Stańczyka został przyciśnięty ogniem. W pewnym momencie major odwraca głowę i krzyczy: Dobry znak, chłopcy! Ci zaciekawienie pytają między sobą: Czołgi nasze idą? Niemcy się poddają? A Stańczyk podniósłszy but mówi: Dobry znak! W gówno wdepnąłem! Pozwolę sobie przywołać jeszcze trzy sytuacje, które wywołały uśmiech na mej twarzy. Ogólnie na froncie o sen ciężko. Żołnierze starali się jak mogli, aby znaleźć sobie ciche miejsce. Ale nie było to możliwe, gdy obok prują karabiny i działa. Jak pisze Wańkowicz: Na spanie nie ma gorszej cholery jak ciężki pelot. Dowcipnisie obsługujący pelot po zakończonym strzelaniu… dzwonili do swego dowódcy, meldując z radością, że wykonali zadanie. Na to markotny pułkownik, któremu nie dali spać, mruczał A wiem. Polacy złapawszy kapitana Beyera, oficera niemieckiego, przetransportowali go do punktu opatrunkowego, gdzie amputowano mu nogę. Wywiązał się tam taki oto dialog: - To na niemieckiej minie? -Nie na niemieckiej, a na włoskiej; gdyby na niemieckiej, to już bym nie żył. - Co on mówi? - Chwali miny niemieckie… Zamilkli. Obracają w głowie. - Księdza by wołał, a on – propagandę – ktoś mruknął. Inna sytuacja zdarzyła się już po zwycięstwie: Ze wzgórza 450 prowadzi nasz żołnierz Niemca. Jakiś ostatni Mohikanin z Klasztoru. Zainteresowanie ogólne zmienia się w wybuchy śmiechu, kiedy doprowadzony Niemiec z zadowoloną gębą prosi niezaprzeczalnie mazurską niemczyzną: „Bitte ein papiro”. Bo to strz. Podgórski włożywszy niemiecki hełm i płaszcz udawał jeńca wojenngo. Wańkowicz ukazał także dwie przeciwstawne sobie cechy, mianowicie żądzę zemsty i honor żołnierza. Pomimo ogromnej złości i chęci odwetu, honor nie pozwalał na wymierzanie samosądów. Miało to miejsce już po bitwie pod Monte Cassino. W zdobytym Piedimonte wzięto do niewoli jeńców. W walkach o to miasto jeden snajper zastrzelił członków 5 Dywizji Kresowej: Tarnowskiego, Kołodziejczaka, Kuczuka. Tenże snajper był jednym z jeńców, nieustannie proszącym o wodę. Koledzy z Dywizji gotowi byli roznieść go na strzępy, Ty… ścierwo – pada ciężkie słowo, napojone tak straszną nienawiścią. Wszystko wskazało, że ważą się ostatnie chwile Niemca. Lecz oficer łącznikowy korpusu, kpt Weiss rozkazem Niech no który skoczy po wodę nie dopuścił do zemsty. W uczciwej walce tak, ale zabić bezbronnego to tchórzostwo i hańba. Tak robili właśnie hitlerowcy… Niby Ci sami a jednak inni. Żołnierze u Andersa są otoczeni nimbem chwały, są mężni i waleczni. U Wańkowicza też, ale są to także ludzie weseli, czujący gniew i strach. Mają chwile słabości. Nie są wyidealizowanymi obrazami rycerza. Są z krwi i kości tak jak my. Dlatego są lepsi od wyidealizowanego rycerza. Chciałbym teraz porównać opis zniszczeń po bitwie. Na początku muszę przyznać, że obie relacje dokładnie opisują ogrom zniszczeń. Różnica uwydatnia się w sposobie przedstawienia. Aby lepiej zobrazować przytoczę obie relacje, wpierw dowódcy 2 Korpusu: Jakżeż straszliwy widok przedstawiało pobojowisko. Naprzód zwały niewystrzelonej amunicji wszelkiego kalibru i każdej broni (…). Gdzieniegdzie stosy min (…). Na wzgórzach lej obok leja, krater obok krateru, po bombach i granatach. Wśród nich walające się strzępy mundurów, porozrzucane hełmy sojusznicze i niemieckie, karabiny ręczne i maszynowe, granaty ręczne, skrzynki amunicyjne, zwoje drutów kolczastych i pułapki minowe na każdym kroku. Jest to opis pozbawiony środków stylistycznych. Zwykłe, szorstkie wyliczenie zniszczeń. Jedynie Andersa w kilku fragmentach ubarwił swój język: Trupy żołnierzy polskich i niemieckich, czasem splecione w ostatnim śmiertelnym zwarciu. Powietrze przesycone wyziewami rozkładających się zwłok. Bardziej oddziaływają one na wyobraźnię. Andersa oddał trupią atmosferę – ciała zastygłe w martwym bezruchu, fetor zgniłych zwłok. Z kolei Wańkowicz tak koszmarnie i ponuro opisał „krajobraz”, że aż ciarki przechodzą. Zwłoki są wynaturzone, ułożone w nienaturalnych pozach, istna hekatomba. Makabryczne przenośnie jeżą włos na głowie, porównania rodem z horroru, całości dopełniają epitety: Wzdłuż drogi pod ścianami, pod studnią, przy jakieś klitce gospodarczej – trupy, trupy, trupy. (…) Trupy są wzdęte, sine, żółte intensywną, nieludzką sinością i żółtością, głowy są rozpuchłe w jedną kulę, jak wielkie fioletowe bakłażany. W innym fragmencie swej książki, napisał: Głowa Hindusa oderwana od ciała, zasuszona, z zachowaną skórą i włosami, szczerzy zęby. Wyryte przez pociski piszczele świecą biało, szkielety oderwanych rąk wyglądają swymi chrupkimi kostkami jakieś pomniejszone, jak jakieś makabryczne „porte bonheur’y”, zasuszone łapki królicze, które noszą ludzie przy sobie „na szczęście”. Władysław Anders tak napisał na wstępie do swej książki: Żołnierzom i bojownikom sprawy polskiej w Kraju i na obczyźnie poświęcam tę książkę. Wańkowicz z kolei powiedział o swym dziele: Należało, aby przeszła do historii w glorii czynu wojskowego dźwigniętego patriotyczną ofiarą. Takim czynem ta bitwa była i taki czyn postanowiłem utrwalić. Jak widać obu autorom przyświecał ten sam cel – ukazanie odwagi i waleczności polskich żołnierzy. Cel ten sam, ale wykonanie inne. Sposób w jaki opisał Anders tamte wydarzenia, jest bardzo ogólnikowy. Nie podaje szczegółów, jest bardzo zachowawczy w swej relacji. Język jakim się posługuje jest prosty, fachowy, typowy dla żołnierza. Pozbawiony środków stylistycznych, ekspresji i emocji. Popada w patetyzm, ukazując żołnierzy w glorii i chwale, opisuje ich męczeństwo i niespotykane męstwo. Są oni żołnierzami z ludzką naturą. Brak jakichkolwiek przykładów ich zachowań, nastrojów. Zupełnie inaczej sprawa przedstawia się u Wańkowicza. „Jego” żołnierze, z tacy jak my. Z krwi i kości, miewają wzloty i upadki. Są twardzi ale też wrażliwi, mściwi ale honorowi. Nie można jednak powiedzieć, że Wańkowicz nie oddał ich bohaterstwa, gdyż w całym dziele jest mnóstwo przykładów. Reporter jest bardzo plastyczny w przedstawianiu realiów wojny. Niektóre fakty przemienia w homeryckie przenośnie, barwnie relacjonując. Czasem jest realistyczny, dokładny, komentuje wydarzenia bez zbędnych frazesów. Potrafi także człowieka zniesmaczyć, jak w przypadku opisu zniszczeń i trupów po bitwie. Czytając Wańkowicza czuje się atmosferę tamtych wydarzeń. Ja sam poczułem jak obok mnie świszczą kule, padają ranni. Obraz autora oddziałuje na psychikę. Być może dlatego, iż w mojej rodzinie, dokładnie wujek mojej babci walczył w 2 Korpusie. Stąd takie bardzo osobiste podejście. Sądzę że doskonałym podsumowaniem, które odda styl Andersa i Wańkowicza oraz to, co starali się przekazać, bedzię krótka, niosąca potężny ładunek emocjonalny pieśń, poświęcona Andersowi i jego dzielnym żołnierzom: Czy widzisz te gruzy na szczycie? Tam wróg twój kryje, jak szczur! Musicie! Musicie! Musicie! Za kark wziąć i strącić go z chmur! I poszli szaleni, zażarci, I poszli zabijać i mścić I poszli – jak zawsze – uparci! Jak zawsze – za honor się bić. Czerwone maki na Monte Cassino Zamiast rosy piły polską krew… Po tych makach szedł żołnierz i ginął Lecz silniejszy od śmierci był gniew Przejdą lata i wieki przeminą Pozostaną ślady dawnych dni! I tylko maki na Monte Cassino Czerwieńsze będą, bo z polskiej wzrosły krwi! Bibliografia: Źródła: 1. Anders Władysław, Bez ostatniego rozdziału. Wspomnienia z lat 1939 – 1946, Lublin 1995. 2. Wańkowicz Melchior, Bitwa o Monte Cassino. Tom I – II, Warszawa 1989. 3. Wańkowicz Melchior, Szkice spod Monte Cassino, Warszawa 1978. Opracowania: 1. Wawer Zbigniew, Bitwa o Monte Cassino, „Rzeczpospolita. Zwycięstwa oręża polskiego” 2006, nr 20. Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione. StreszczenieW swoim reportażu Melchior Wańkowicz opisuje przebieg Bitwy o Monte Cassino, rozgrywanej w roku 1944. Było to jedno z najbardziej krwawych wydarzeń w historii II wojny światowej. Zwycięski szturm alianci przeprowadzili wiosną 1944 roku – tutaj ważną rolę odegrały również polskie początku przedstawiony jest moment, w którym oddziały aliantów zajmują strategiczne pozycje i szykują się do szturmu. Również narrator jest żołnierzem, który spaceruje między swoimi towarzyszami i stanowiskami militarnymi, zasięgając różnych Cassino stanowiło punkt oporu niemieckich wojsk – blokowali oni aliantom drogę do Rzymu. Właśnie w styczniu 1944 miało miejsce natarcie wojsk amerykańskich oraz francuskich, jednak bezskutecznie. Kolejna próba zwyciężenia Niemców odbyła się 15 lutego. Dokonano wówczas ataku bombowego, który przyniósł spore straty w kompleksie budynków klasztornych na wzgórzu Monte Cassino – to właśnie tam chronili się Niemcy po opuszczeniu klasztoru przez zakon. Po wykonaniu nalotu do walki ruszyły wojska brytyjskie oraz indyjskie i nowozelandzkie – to natarcie również zakończyło się natarcie alianci przeprowadzili dokładnie miesiąc później, 15 marca 1944 roku – bombardowaniu towarzyszył szturm aż dziewięciu brygad wojskowych. Zakończyło się ono kolejnym niepowodzeniem i dużymi stratami w wyniku założeniu przez Niemców pola zdobycia klasztoru została powierzona 2. Korpusowi Polskiemu, którym dowodził gen. Władysław Anders. Pod jego wodzą przeprowadzono operację „Diadem” (12 maja). Zakończyła się ona sukcesem dzięki waleczności i odwadze polskich żołnierzy. Walka trwała aż siedem dni, a plan strategiczny przewidywał odcięcie Niemców od budynków klasztoru na Monte Cassino, autor: Wittke, Plan wydarzeń Zajęcie klasztoru na wzgórzu Monte Cassino przez oddziały niemieckie. Początek natarcia sił Stanów Zjednoczonych Ameryki i Francji Pierwsza porażka wojsk alianckich. Próba natarcia drogą morską przez Amerykanów. Drugie natarcie aliantów i atak bombowy Zniszczenie budynków klasztornych w wyniku bombardowania. Atak zjednoczonych sił brytyjskich, nowozelandzkich, indyjskich, Maorysów i Gurków. Kolejna klęska aliantów. Trzeci atak aliantów Niepowodzenie i ofiara w wyniku niemieckiego pola minowego Wiadomość o oddaniu zadania zdobycia wzgórza 2. Korpusowi Polskiemu. Operacje wojskowe pod wodzą gen. Władysława Andersa. Przełamanie linii Gustawa i odbicie wzgórza. Polecamy również: Bitwa o Monte Cassino - opracowanie Po wybuchu II wojny światowej Melchior Wańkowicz wyjechał do Rumunii i Izraela, gdzie pracował jako dydaktycznie, a w latach 1943 – 1946 był wojennym korespondentem w II Korpusie gen. Władysława Andresa. Kiedy wojska alianckie dotarły pod wzgórze Monte Cassino, Wańkowicz rozpoczął intensywną pracę... Więcej » Bitwa o Monte Cassino - problematyka Reportaż Wańkowicza opowiada o wielu porażkach i o równie licznych sukcesach odnoszonych na polu bitwy pod słynnym wzgórzem Monte Cassino (jednego z najsłynniejszych miejsc w historii II wojny światowej). Więcej » Bitwa o Monte Cassino - bohaterowie W obrazie stworzonym przez Melchiora Wańkowicza, polscy żołnierze walczą u boku aliantów przeciw Niemcom pod Monte Cassino. Swoją odwagą, ofiarnością i wytrwałością w boju przyczyniają się do porażki nazistów. Więcej » W 76. rocznicę bitwy pod Monte Cassino udaliśmy się do ostatniego żyjącego w Grajewie uczestnika tej bitwy – Pana Tadeusza Niedźwieckiego (ur. 1925 r.). Przy dźwiękach piosenki „Czerwone maki na Monte Cassino” złożyliśmy mu serdeczne życzenia oraz wyraziliśmy naszą wdzięczność. Na znak pamięci mieszkańców o tamtych wydarzeniach wręczyliśmy Panu Tadeuszowi skromny upominek i wiązankę kwiatów. Zdjęcia i odnośnik do nagrania na Youtube pod linkiem: Grajewska Izba Historyczna Oddział Grajewskiego Centrum Kultury Żołnierz Żołnierz - Osoba odbywająca służbę wojskową. Członek sił zbrojnych dane¬go państwa. Literatura ukazuje go naj-częściej jako prostego wojaka, który dzielnie walczy do końca, przewyższa¬jąc swoją postawą oficerów. Bywa tak¬że, że żołnierz ma skłonności do ubar¬wiania opowieści o swoich przygodach. Biblia (ST) - Żołnierze filistyńscy kpią z mizernej postury Dawida, który staje do pojedynku z olbrzymem Goliatem. Juliusz Cezar „Pamiętniki o wojnie z Galiami" - Cezar wysławia dzielność i waleczność legionistów rzymskich, których przeciwstawia tchórzliwym i podstępnym Galiom. Plaut „Żołnierz samochwał" -Bohate¬rem komedii jest Pyrogopolinikes, nadę¬ty i zarozumiały pogromca królów i wnuk samej Wenery, który opowiada o swoich niezwykłych czynach żołniers¬kich, ale w chwili próby okazuje się tchórzem. J. Kochanowski „Pieśń o spustoszeniu Podola przez Tatarów" (Pieśń V, Ks. H) - Polsce potrzebne jest regularne wojsko, bo zawodowy żołnierz będzie zawsze gotów do obrony kraju i można będzie w przyszłości uniknąć takich klęsk, jak najazd na Podole. Pasek „Pamiętniki" - Pasek jest dzielnym i karnym żołnierzem, który wykonuje rozkazy dowódców, choć zdarza się nieraz, że muszą go oni ratować z opresji. Swój udział w woj¬nach traktuje jako spełnienie obowiązku wobec Boga i ojczyzny, ale także jako sposób na zgromadzenie majątku. A. Mickiewicz „Śmierć pułkownika" - Emilia Plater umiera jak prawdziwy żołnierz - w wyniku odniesionych ran. Przed śmiercią żegna swoje rynsztunki, a starzy żołnierze, którzy przez całe życie nie uronili jednej Izy, teraz, wi¬dząc to, płaczą. A. Mickiewicz „Reduta Ordona" - Pol¬ski żołnierz dzielnie walczy do końca, bo jego sprawa jest słuszna. Ordon, by nie oddać Rosjanom twierdzy, wysadza się wraz z nią w powietrze. J. Słowacki „Sowiński w okopach Wo¬li" - Stary, kaleki jenerał Sowiński walczy do końca i umiera śmiercią bohatera. A. Fredro „Zemsta" - Papkin to postać wzorowana na bohaterze komedii Plau-ta. Jak żołnierz samochwała, przedstawia siebie Papkin jako niezwykle walecz¬nego i odważnego żołnierza, który sa¬mym swoim pojawieniem się na polu bitwy wzbudzał strach we wrogach, bo wszyscy doskonale znali ostrze jego Artemizy. Jednak rzeczywistość jest zu¬pełnie inna. Papkin to tchórz, który unika jakiejkolwiek walki (scena z mu¬rarzami). S. Wyspiański „Warszawianka" - Sta¬ry Wiarus, który przynosi meldunek Chłopickiemu, jest prostym żołnierzem, jak wielu innych, dzielnie walczącym do końca. Poszedł do powstania nie po to, żeby pięknie zginąć, ale po to, żeby zwyciężyć. B. Leśmian „Żołnierz" - Kaleki żoł¬nierz powraca z wojny do rodzinnej wsi, ale wszyscy się od niego odwracają. Idzie więc do przydrożnej figury Chrys¬tusa i proponuje ukrzyżowanemu wspól¬ną wędrówkę. I wyruszają razem w świat, wzajemnie się wspierając. J. Haśek „Przygody dobrego wojaka Szwejka" - Szwejk dobrowolnie idzie na wojnę. W swojej głupocie zgłasza się do armii i wyrusza na front. Wypeł¬niając ściśle wszystkie rozkazy, mimo¬wolnie ukazuje ich absurdalność. Jego przygody stają się dla Haska pretekstem do ukazania rozpadu monarchii austro-- węgierski ej. J. Drda „Igraszki z diabłem" - Dziel¬ny żołnierz, Marcin Kabat, radzi sobie doskonale w każdej sytuacji. Udaje mu się nawet zwyciężyć diabła i wydrzeć mu cyrograf na dwie niewinne dziewi¬cze dusze. W. Broniewski „Żołnierz polski" - patrz: powrót. Gałczyński „Pieśń o żołnierzach z Westerplatte" - patrz: wojna. F. Konarski „Czerwone maki na Mon¬te Cassino" - Popularna piosenka uka¬zuje bohaterstwo polskich żołnierzy zdobywających klasztor na Monte Cas¬sino. Konarski podkreśla poświęcenie i determinację Polaków, dla których od śmierci silniejszy był gniew. Podczas bitwy poległo ich tak wielu, że maki na Monte Cassino czerwieńsze będą, bo z polskiej wzrosty krwi. R. Bratny „Kolumbowie. Rocznik dwudziesty" - Główni bohaterowie po¬wieści, żołnierze Armii Krajowej, ucze¬stnicy powstania warszawskiego to Zygmunt, Kolumb, Jerzy, Olo, Malutki, bracia Jagiełłowie. Dla nich takie słowa, jak: honor, ojczyzna, przy¬jaźń nie były pusto brzmiącymi hasłami. Bratny pokazał swoich bohaterów jako tych, którzy w czyn wprowadzili słowa wiersza Słowackiego („Testament mój"): A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei, jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec. Zostało to pokazane zwłasz¬cza w tomie JJ („Śmierć po raz drugi"), poświęconym powstaniu warszawskie¬mu. Patrz: miłość do ojczyzny. J. Przymanowski „Czterej pancerni i pies" - Dzielni polscy żołnierze u boku żołnierzy radzieckich prowadzą wojnę z hitlerowcami, przeżywając wiele nie¬zwykłych przygód. M. Wańkowicz „Szkice spod Monte Cassino" - patrz: wojna. J. Jones „Stąd do wieczności" - 1) Robert Lee Prewitt (główny bohater powieści) kocha wojsko, do armii Sta¬nów Zjednoczonych zaciągnął się na 30 lat. Właściwie jest wzorem żołnierza -jak ocenia go jego przyjaciel i przeło¬żony, sierżant Warden - a jednak ciągle pozostaje szeregowcem. Dlaczego? Otóż Prewitt zdecydował, że do zrobie¬nia kariery w wojsku nie będzie wyko¬rzystywał swoich umiejętności boksers¬kich, toteż odmówił udziału w drużynie kapitana Holmesa. Wówczas rozpoczꬳo się łamanie charakteru. Prewitt zwy-cięsko przeszedł wszystkie stopnie „ob¬róbki", by następnie głupio zginąć w momencie dla prawdziwego żołnierza najmniej odpowiednim: w chwili ataku Japończyków na Hawaje nie było go w koszarach, później wracał do jedno¬stki i został przypadkowo zastrzelony podczas rutynowej kontroli dokumen¬tów przez patrol żandarmerii, przed któ¬rym nie próbował nawet uciekać, bo jako wzorowy żołnierz wiedział, że jego koledzy po prostu wykonują swoje obo¬wiązki. 2) Tak naprawdę kompania G. jest najlepsza w jednostce, bo ma swego sierżanta - szefa Milta Wardena, który, podobnie jak Prewitt, jest wzorem żoł¬nierza. I właśnie dlatego nie chce nawet starać się o stopień oficerski, bo gardzi „gogusiami" z West Point, którzy znają armię tylko teoretycznie, a zaintereso¬wani są wyłącznie robieniem karier i pieniędzy oraz ciągle nowymi roman¬sami. J. Heller „Paragraf 22" - Jest to po¬wieść o wojnie i żołnierzach, pokaza¬nych zarówno indywidualnie, jak też anonimowo. Główną postacią jest Yos-sarian, będący typem antybohatera: nie interesuje go walka ani zdobywanie odznaczeń, nie jest dumny z faktu bycia żołnierzem armii Stanów Zjednoczo¬nych. Yossarian chce przeżyć za wszel¬ką cenę - mogą go nazwać tchórzem, uznać za wariata, człowieka chorego na jakąkolwiek nieuleczalną chorobę, co¬kolwiek - byle nie latać i dotrwać do końca wojny, której bezsens dostrzega każdego dnia, zaś działanie paragrafu 22 potwierdza tylko absurdalność wyda¬rzeń, w które jako żołnierz - niezależnie od swej woli - został włączony. J. Clavell „Król szczurów" - patrz wojna. K. Yonnegut „Rzeźnia numer pięć" - patrz: błazen, everyman. * „Mięso armatnie ma też prawo głosu". (A. Słonimski) * „Kiedy się wypełniły dni i przyszło zginąć latem, prosto do nieba czwórkami szli żołnierze z Westerplatte". (K. I. Gałczyński) publiczna Polscy żołnierze transportujący amunicję na linię frontu tuż przed zdobyciem o Monte Cassino (11–18 maja 1944) – jedna z czterech bitew toczonych w rejonie klasztoru na wzgórzu Monte Cassino na froncie włoskim II wojny maju 1944 działający w ramach 8 Armii brytyjskiej 2 Korpusu Polskiego (dowódca – generał dywizji Władysław Anders) wziął udział w operacji „Diadem” – czwartej próbie przełamania niemieckich pozycji obronnych (tak zwanej Linii Gustawa) strzegących od południa dostępu do Rzymu i stanowiących fragment systemu umocnień zwanych „linią zimową” (Winterstellung). Kluczowy punkt oporu linii Gustawa znajdował się w rejonie wzgórza 516, Monte Cassino, na którym wznosił się pochodzący z VI wieku klasztor benedyktyński (tak zwane wzgórze klasztorne).Głównym zadaniem wojsk polskich, rozlokowanych pomiędzy 10 i 13 brytyjskim Korpusem Armijnym, było zajęcie położonych na północny zachód od Monte Cassino: wzgórza 593 oraz rejonu folwarku Masseria Albaneta, atakowanych wzdłuż wąwozu zwanego „Gardzielą” przez 3 Dywizję Strzelców Karpackich (dowódca – generał brygady Bronisław Duch), oraz wzgórz 575 i 601 (Sant Angelo), atakowanych przez 5 Kresową Dywizję Piechoty (dowódca – generał brygady Nikodem Sulik). Rozlokowane tam doborowe oddziały niemieckie wchodzące w skład 1 Dywizji Spadochronowej kontrolowały przebiegającą u podnóża wzgórz strategiczną drogę numer 6 (via Casilina) w dolinie rzeki Liri, której odblokowanie umożliwiłoby jednostkom 8 Armii podjęcie marszu na wybudowaniu specjalnej linii komunikacyjnej pomiędzy tyłami a pozycjami wyjściowymi (tak zwanej Drogi Polskich Saperów) pierwszy atak oddziałów polskich został przeprowadzony w nocy z 11 na 12 maja 1944 i mimo ogromnego poświęcenia żołnierzy zakończył się niepowodzeniem. Drugie uderzenie polskie nastąpiło 17 maja i doprowadziło do zdobycia w dniu następnym przez 3 Dywizję Strzelców Karpackich wzgórza 593, opanowania jego południowych stoków zwanych „Balkonem” oraz wyjścia na drogę numer 6 celem nawiązania współdziałania bojowego z nacierającymi od południa jednostkami brytyjskiej 78 Dywizji Piechoty. Jednocześnie 5 Kresowa Dywizja Piechoty zdołała do wieczora 18 maja zdobyć wzgórze San Angelo, następnego zaś ranka opanować wzgórze 575. Działania polskich jednostek wojskowych doprowadziły do przełamania linii Gustawa oraz zajęcia 18 maja przez oddziały 12 Pułku Ułanów Podolskich wzgórza klasztornego. Straty liczącego około 45 tysięcy żołnierzy 2 Korpusu Polskiego wyniosły 924 poległych, 2930 rannych oraz 345 zaginionych. Autor hasła:Dr hab. Zdzisław Zblewski – historyk, doktor habilitowany nauk humanistycznych. Wykładowca Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Specjalista z zakresu dziejów Polski Ludowej i ruchów opozycyjnych tego okresu. Autor takich prac jak „Między wolną Polską a siedemnastą republiką” czy „Utopia nad Wisłą. Historia Peerelu”.Źródło:Powyższe hasło ukazało się pierwotnie w publikacji książkowej Bitwy polskie. Leksykon (Wydawnictwo Znak 1999) przygotowanej przez wykładowców Uniwersytetu Jagiellońskiego: Tomasza Gąsowskiego, Jerzego Ronikiera, Piotra Wróbla i Zdzisława Zblewskiego. Zdanie wprowadzające pochodzi od publikacje o bitwie o Monte Cassino (1944): Druga wojna światowa | | Autor:Wyjście z „domu niewoli”. Polskie Siły Zbrojne w ZSRRZawarcie układu Sikorski-Majski 30 lipca 1941 roku otworzyło nowy rozdział w stosunkach polsko-radzieckich. Jego elementem było utworzenie w ZSRR Polskich Sił Zbrojnych. Już wkrótce formacja pod komendą generała Władysława Andersa musiała jednak opuścić „sojusznicze” ziemie… Materiały portalu poświęcone bitwie o Monte Cassino (1944):

szkice spod monte cassino bohaterowie